Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

sobota, 16 grudnia 2017

Gdzie jesteś

Gdzie jesteś

Znajdę cię kochana
jeszcze przed wieczorem
będę szukał wiatrem
cały boży dzionek

w niedzielny poranek
różę przyniosę
namiętnością rozkwitniętą 
podam na klęczkach
mojej królowej

Będę mówić wierszem
o miłości naszej
jest w pieśni skowronka
i listku pierwiosnka

Nie oddam cię więcej
schowam w butonierce
razem z tulipanem białym
pachnącym wiosennie

W jego zapachu będziesz
przypominać mi zawsze
i będę cię kochał kochał  
tutaj na ziemi i w niebie 

Lech Kamiński

piątek, 15 grudnia 2017

Wrota gniewu


Wrota gniewu

Otworzyły się wrota gniewu
niebo zaciągnięte barwą siną
potężnymi błyskami poprzecinane
gotowe niszczyć co zbudował człowiek

Gromy rozedrgały powietrze
jak surmy wzywające do boju
w takt kotłów przeogromnych
do ataku - na małego człowieka

Z obwisłego deszczem nieboskłonu
w takt gromów lunęło potopem
jak samych błyskawic było mało
jak gdyby huk stu armat nie przerażał

Ptaki poginęły gdzieś po kątach
zwierzęta w norach głębokich schowane
człowiek rozpamiętuje życie swoje
znów po burzy cieszą się dzieci 
ciepłe kałuże rozdeptują boso 

Lech Kamiński

czwartek, 14 grudnia 2017

Śmierć generała

( http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/16544?t=Tajemnice-polskiej-flagi-nad-Berlinem )
Śmierć Generała

Zmarł jak wielu innych
którzy przyszli od wschodu
w „przyjaźni bratniej” z wrogiem narodu

Wybrali kruche życie lecz z karabinem
byle dalej od Syberii i Moskwy
byle bliżej Warszawy
i nadzieję że w kraju nie będzie obcych
gdyż  przecież - karabin dostali

Do Polski przyszli od wschodu
jak zwykle przez Moskwę oszukani 
patrzyli z Berlingiem bezradnie przez Wisłę
na śmierć Warszawy 
jej w mękach konanie

W ruinach brunatnej stolicy
zawiesili swą dumę i chwałę  
w najpiękniejszych kolorach biało – czerwonych
w nią swą krew pot i niedolę przelali

To nic że wisiała chwilę
bo kłuło w oczy Moskali
lecz była i wisiała
przecież wszyscy widzieli

Osiedli nad wielką rzeką
inną niż Wisła i obcą
zwyczajnie jak dawniej ziemię orali
jak tamtą kiedyś nad Wisłą

Żyli w kraju nad Odrą 
nowej ojczyźnie od Moskwy darowanej 
nagroda za krew pot i śmierć w okopach  
pod władzą ciągle Moskali

Ten brat na żartach się nie zna
chętny do kieliszka i śmierci
odmówić to jak inni przed nimi
Moskwa - kula w łeb i nekrolog
„Zmarł jak bohater – na serce”

Lech Kamiński


środa, 13 grudnia 2017

Ochota na bigos

Ochota na bigos
( takie przedświąteczne „coś” )

Gotowała baba bigos
ale na tym się nie znała
nawrzucała tam różności
mięso różne rybie ości
wszystko pięknie posoliła
i na stole postawiła

Konsternacja wnet nastała 
gdzie kapusta się podziała
rodzina cała kręci nosem
nie chciało tego nawet prosię
wywalili do wychodka
no i przeszła jej ochotka

Lech Kamiński

wtorek, 12 grudnia 2017

Okno bez bólu

Okno bez bólu
( wiersz z książeczki „Wiersze szpitalne” )

Za oknem złoto
świat koloruje słońce
niebo błękitem oblekło
drzewa stuletnie zimą nagie
gałęziami - jak pazurami 
rozdrapują niebo
jak my - dążą do słońca

Ptaków jak na lekarstwo
wiadomo boją się zimy
czasem sójka zabłądzi
częściej wróbli gromada

Spokój w złotym kolorze
za oknem szpitalnej sali
tu ból -  ludzkie nieszczęście
za oknem  -  bajka w oddali

Lech Kamiński

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Pierzastoś

Pierzastość 

Dwa węgle rozgorzałe blaskiem słońca
mgłą oddania 
osłonięte głosem - nakarm nas sobą
jesteśmy twoje

Wsuwam rękę
czuję pierzastość dwóch gołębi
bliskość serca bijącego pośpiesznie
pod dotykiem się napuszyły 
może złagodniały omdlały
pożądają - tęsknią za ciepłem
spragnione dotyku męskiej dłoni
w najpiękniejszym z sennych marzeń 

Lech Kamiński

niedziela, 10 grudnia 2017

Mewy

Mewy

Znad morza do miasta zawitały mewy
mrozem i śniegiem przegnane
stadami krążą za oknem szybują
domagają się wsparcia od ludzi

Dzisiaj fruwają wysoko gromadą
nad dachami spowitymi śniegiem
nadmorskie korabie piękne ptaki
w locie nikomu dorównać nie pozwolą 

Zwinne zmieniają tor swego lotu
potrafią w nim okruszki łapać
przepychają się podbierają jedzenie
nie stronią wcale od ludzi 

Na dachu mojego domu
zagnieździły się mewy krzykliwe
od świtu krzyczą kłócą się z innymi
z góry obserwują co robią ludzie

Z przybyszami walczą o pokarm 
są dwa razy większe niż one
lecz te małe łatwo go podbierają
gdyż duże zgrabnością nie grzeszą
powoli się ruszają syczą 
robią wielkie oczy
jak te drobne śmieją

Lech Kamiński