najpierw mała malusieńka włóczyła się tam i ówdzie południową częścią kraju gdy okrzepła wtedy z miastem rosła które nazywało się Nowe dla niej w nim powstały przedszkola i szkoły sklepy bary mleczne
i byli koledzy dziewczęta pierwsze miłości które zapierały oddech nie pozwalały wykrztusić zaklętego słowa
ze ścieżki wyrosła ulica już nie w osiedlu lecz autostradą pędzącą w głąb kraju trudną i wyboistą - pełną znoju
biegła tam i tu połączyła się w dwu strumieniową od niej odbiegły dwie mniejsze ulice życia ponownie nowe
gdzieś daleko zostało miasto które nazywało się Nowe autostrada dobiegła nad morze tutaj zatrzymała się na stałe zaplątała w zielonym mieście które kojarzymy z koszem tutaj zapuściła swe ścieżki wrosła w ulice i place powstały tez całkiem nowe do światła swoją ścieżką zdążają
Polski tryptyk kwietnia Cichutko nadchodzi kwietniowa wiosna wkoło radość sieje i na dobrobyt nadzieję w zieleni i w śpiewie ptaków się chowa zapachem ziemi do pracy zagrzewa
Jest przepiękna nasza wiosna w kwiecistą sukienkę odziana wiatr jej kwieciem włosy rozwiewa i na ogrody rzuca łąki i drzewa
* * * * * * * * * * * I Tamten kwiecień dawno przebrzmiały gdy się zdarzyło to co niemożliwe kwiat rycerstwa złożył swą dumną głowę na progu arogancji i zadufania po zbójecku bez sądu i oskarżenia
Serce wydarte przemocą z gorącej żołnierza piersi tęskni do kraju do polskiej wiosny w której kwiatem jabłoń się zdobi
* * * * * * II Tamten kwiecień - lot samolotu śmierci Prezydenta naszego kraju leciał - jak sztandar Rzeczypospolitej z hołdem dla tych którzy za nas zginęli Polsce - zawsze wierni
Wstyd i zgroza rozlała się po kraju zginął Prezydent z całą polską świtą mgła jak matka utuliła ich na zawsze i huk jak salwa nad grobem rycerzy
Nie upilnowali go nasi żołnierze nie upilnowaliśmy go też my rodacy do celu nie potrafiliśmy dowieźć
Śmierć Prezydenta hańbą i żalem okryła Polskę naród cały
* * * * * * * * * III Dzień też kwietniowy niedawny zamknęła się księga życia Polaka największego jakiego wydała kraina nad Wisłą by mógł osiąść na tronie najwyższym - Papieża
Ukochany syn naszego narodu to nic że wyjechał bo przecież bywał z nami wciąż mieszka duchem polskości nie zrzekł się nigdy
Cały świat wstrzymał oddech wszystkie religie żegnały Polaka płacz przyszedł z dalekiego kraju gdzie pozostały święte szczątki jego
jak wszyscy ojciec i kochana matka w niedziele obiad przy stole później - pojawiła się siostra była młodsza o lat bez mała siedem nie zrozumiałem nigdy dlaczego była
było z nią kłopotu bez liku rodzice do późna pracowali miałem ją na swej głowie skończyły się wędrówki po lesie z kolegami ją pilnowałem nie rozumiałem tej kary
po latach stało się jasne gdy z siostrą zostaliśmy sami najważniejszy był dom – który był nasz