Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

sobota, 1 lutego 2014

Koleda

( z internetu )
Kolęda

Słuchajcie wszyscy
 dziś góral z Obidzy
wielką nowinę głosi

Tam daleko w szałasie
góralskim na połoninie
Boża dziecina się rodzi

Więc bieźajcie ludziska
pokłon małemu złożyć
góralczykowi  małemu
który się dziś narodził

Patrzę w gwiazdy
Wigilijnej szukam
srebrnej ze starości
z ogonem na pół nieba

Byłaś kiedyś
 widziałaś cud
narodzin życia boskiego

Chcę odczytać w nieboskłonie
ślad tego co kiedyś się zdarzyło
zapisane w gwiazdach i sercach
całych pokoleń ludzi

Lech Kamiński

piątek, 31 stycznia 2014

Róza

( z internetu )
Róża

Purpurowa - zwiędła na stole półżywa
kolcami śmierci się broni
smutnym  losem się skarży

Żyła w ogrodzie
roztaczała woń omdlewającą
ludzi i owady zachwycając
ogrodu ozdoba jego królowa

Teraz leży na stole
zapomniana - dogorywa
w woalu oszałamiającej woni
o swym losie opowiada

Jakby płakała

Lech Kamiński

czwartek, 30 stycznia 2014

Zaroiło różem

( Muriel Fabing )
Zaroiło różem

Zaroiło pierzem
różowym kolorem

Zapachniało krzykiem
nawoływaniem
do życia nadziei

Zaroiło w wodzie
szyjami nogami
wiją się prężą
skrzydła niespokojne

Zaszumiało skrzydłami
podfrunęło ptaków tysiące
do góry
do marzeń
ku słońcu

Lech Kamiński

środa, 29 stycznia 2014

Moj wietrze

Mój wietrze

Pytam cię mój wietrze
o marzenia dziewczyny młodej
przypomnij mi trzy nutki
zgubiła je kiedyś po drodze

Oddaj mi je - bardzo proszę
gdyż wraz z marzeniami
zgubiło je życie niewinne
gdy zobaczyła oczy szare

Na zawsze pokochało
miłością pierwszą i niewinną
trzy nutki zamotane
zapłakane dziewczęce serce

Uleciały w góry - daleko do nieba
ukryły się w szumie strumyka srebrnego
lecz na ziemię spadną deszczem
jeszcze je kiedyś zaśpiewasz

Lech Kamiński

wtorek, 28 stycznia 2014

Beta

( Ewa Caban )
Beta
( wiersz z książeczki „szatniarza” )

W klatce tłok
trudno policzyć wszystkich zamkniętych
Nie boję się
przecież zamknął mnie On
nasz pan władca i opiekun
gwarant bezpieczeństwa i karmiciel

Klatek dużo
z boku z góry i z dołu
nieważne jest woda
i wiozą nas gdzieś

Wiozą i wiozą
jest duszno tłoczno
omdlał właśnie kolega
Tęsknię do domu do Betuni
jeszcze długo

Wreszcie wyładowują nas
układają na ziemi
można świeżego powietrza łyknąć

Coś się dzieje
Tak - otwarli klatki
koledzy wychodzą i znikają
Też wychodzę - jak najszybciej
Szybko - wzlatuję do góry
Betuniu – już lecę do ciebie
lecz gdzie ja jestem nie byłem tu nigdy

Robię szerokie kręgi
szukam znajomych obrazów
patrzę w niebo - tam może się czaić Grom
spadnie jak piorun
szponami rozszarpie
z nich ucieczki nie ma

Krążę i krążę nic znajomego
robię coraz szersze kręgi
i nic

Jest Grom - wysoko
nie czekam spadam jak kula pod krzak
byle do cienia - ukryć się

Udało się – nie trafił
będę żyć - przeczekam noc
a skoro świt – dalej

Robię swe kręgi dalej
Grom gdzieś przepadł
czekaj Betinko już lecę

Mam - znajoma rzeczka
dom i dróżka
już wiem
już lecę
szykuj kolację Betinko
:)

Lech Kamiński


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Moje trzy wiersze opublikowano na str.4:

Slowiki

Oglądałem koncert piosenki dzieci niepełnosprawnych organizowany przez fundację pani Anny Dymnej. Odbył się 6 czerwca 2012 r. na Rynku w Krakowie. Nie mogłem poskromić łez cisnących się do oczu.
Pragnę ten wiersz podarować Pani Anni. Będzie Jej na zawsze, tylko Jej.


Słowiki
( wiersz z książeczki „Wierszy Szpitalnych”)

z przetrąconymi skrzydłami
nie mogą zerwać się do lotu
cóż z tego – potrafią śnić

to nic że tęsknota
że przyjaciele bez nich
szybują w przestworzach
śpiewają swą pieśń życia
w niej zawarty jest sens

więc śnią że mogą
więc śnią że są
przez małą chwilę szczęście
tego nie poskąpił Bóg

On przesłał anioła
z sercem wielkim jak świat
przygarnął wszystkie słowiki
z łezką bo jak tu bez łez

słowiki – z przetrąconymi skrzydłami

Lech Kamiński

niedziela, 26 stycznia 2014

Samotnia

( z internetu )
Samotnia

Pamiętam...
 wschody i zachody niezapomniane
niedzisiejsze w przepaściach górzystych
słońce które purpurą zza grani się skrada
żywe cienie skaliste ożywia sobą

Pierwsze promyki słońca
jak się nurzają w jeziorze
świtem mrok skalny rozjaśnią
brzask który zabarwia je purpurą
jak gdyby broczyły krwią własną

Wysoko - na popękanej skale
strumyk z obłędem swoje wody toczy
szaleje pianą kipi siłą przeraża
aż swe złości w jeziorze utopi
strumień pereł diamentowym blaskiem
kusi z daleka

W dole drewniany domek  ciepłem zaprasza
herbatą o smaku zaklętym wybornej
wody górskiej
wad ludzkich  się nie wstydzi

Lech Kamiński