Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

sobota, 29 października 2016

Przepraszam:

Przepraszam że nic nie pisałem, dorwała mnie paskudna grypa. No i z dializami mam okropny kłopot!

Na łące

Na łące 

słońce zalało świat cały
cieszą się rośliny zwierzęta i ptaki 
więc pójdź moja droga 
na naszą łąkę pod lasem

posłuchamy jak rosną trawy
i słowik zalotnie śpiewa
daj mi proszę rękę przejdziemy się  
by sprawdzić czy zakwitły kaczeńce

obejmę cię moja droga blisko 
przytulę może i zbyt blisko
zapach zbóż i kwiatów płaszczem utuli
przed wzrokiem który jest zbyt ciekawy
idziemy przed siebie  
kasztanowców aleją
gdzie już las się zaczyna

zapach twój do głowy  uderza gorącem
odbiera rozum nieprzystojnie kusi
zgarnąłem jak len delikatne włosy
odkryję błyszczące w gwiazdach oczy
i oddech - pragnieniem gorący 

ręce błądzą głodne nieprzytomnie 
po ciele wciąż nienasycone
chcą zapamiętać kształt drogi
na zawsze

bezwolna w mych ramionach 
gorących nie bronisz pocałunków
jestem śmielszy w dążeniach
uciekł gdzieś rozum
pragnienie nieposkromione pozostało

las patrzył na nas zdziwiony
szumiały z zazdrości drzewa
pachniały kwiaty odurzały zapachem
pożądanie wygrało ubrania rozrzucone

gdy już się stało to co miało
staliśmy się jednością 
lecz przecież osobno

czyja to wina ze się stało
że zapach lasu odebrał nam rozum
pofrunęliśmy razem daleko 
hen w obłoki
i wcale nie chcieliśmy wracać
od nieba i miłości

Lech Kamiński 

poniedziałek, 24 października 2016

Mój dzień

Mój dzień

Ociężały
skąpany zimnem
ozdobiony deszczem 
przepełniony wilgocią

***
Gdzie słońce
wstydliwie z chmurami się droczy
przegrany zimnem
drwiący z lata

***
Pełen  złych myśli 
nadmiernie ponurych
ciepła pragnieniem wypełniony

***
Niepotrzebny nikomu
w którym nic się zdarzyć nie może
zamknięty zmęczeniem

***
Nie chciany i nie kochany

Lech Kamiński

niedziela, 23 października 2016

Punkty na mapie

Punkty na mapie

Na mapie świata  
miejsce najdroższe sercu
gdzie wracasz w snach 
gdzie żyłem kochałem byłem
wspominam...
I
Zadra mała w sercu 
w miejscu gdzie istniała miłość pierwsza
wierna dozgonna i niewinna
a serce na oścież otwarte na nią 
szeroko uczuciem się dławiło
II
Gdzie dom rodzinny
gdzie matka nakrywała do stołu
i uczucie wielkie bezgraniczne
jak pocałunek matczyny 
III
I teraz ten który blisko
coraz bliżej
o którego się potkniesz
nie ominiesz
nie przeskoczysz
jest przeznaczeniem
czarną dziurą z której się nie wraca
to spełnienie podsumowanie
jest wszystkim 
i niczym

Lech Kamiński