Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

sobota, 5 października 2019

Mamo

Mamo...

Wracam do chwil kiedy się stało
to co było nieuchronne
dlaczego jednak zbyt wcześnie
dlaczego właśnie wtedy

Właśnie wchodziłem w dorosłe życie
twojej rady potrzebowałem
mądrych słów i poparcia sercem
na samym starcie w okrutne życie
młodzieńca nieopierzonego

Odeszłaś
pożałowałaś słów ważnych
Pamiętam twoje oczy smutne
pełne troski o mnie i siostrę
w pamięci na zawsze zapamiętałem

Martwiłaś się o młodszą siostrę
na ojca nie można było liczyć
obiecałem opiekę nad nią
wybacz - nie mogłem dotrzymać

Odeszłaś
zabrałaś z sobą nasz dom rodzinny
wyruszyłem w życie samotny
beż ciebie i nie kochany

Śniłaś mi się wiele razy
wiele razy widziałem twoją postać
w oczach pozostał mi obraz
ty w szpitalnym łóżku
a w oczach - bezdenna rozpacz

Przed wigilią przynieśli cię na noszach
szykowałaś jak zwykle kolację
nie oddałaś tej pracy nikomu
ostatni raz podzieliśmy się opłatkiem
i ostatni – razem usiedliśmy przy stole
dziękuję za wieczór który nam dałaś

Na noszach wynieśli cię rankiem
nowina do dziś włosy mi burzy
posłaniec puka - dzwonił szpital
telefon - który do szpiku kości mrozi

Pożegnaliśmy cię z ojcem na zawsze
poprosili by znieść cię do kostnicy
po schodach znosiliśmy lekkie nosze
wraz z życiem waga uleciała
twoje ciało - przez nas ukochane

Z ojcem położyliśmy cię w kostnicy
w oczach na zawsze pozostał obraz
ty drobniutka a stół strasznie duży

Lech Kamiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

MIŁO MI. DZIĘKI ZA WPIS.