( jedne z pierwszych moich zdjęć, zrobione "Druhem")
Matka
Wracam do chwil kiedy się stało
to co musiało być nieuniknione
dlaczego jednak zbyt wcześnie
dlaczego właśnie wtedy
Wchodziłem w dorosłe życie
słów twoich mądrych potrzebowałem
oparcia na samym starcie
odeszłaś – zabrałaś ze sobą słowa najważniejsze
wyznaczające drogę życia dalszego
Pamiętam twoje oczy smutne
poznałaś już wiele szpitali
troski pełne o mnie i siostrę
na zawsze zapamiętałem
Martwiłaś się o siostrę młodszą
na ojca liczyć nie było można
obiecałem nad nią opiekę
wybacz - słowa nie dotrzymałem
Odeszłaś
zabrałaś z sobą dom rodzinny
samotny wyruszyłem w życie
beż matki nie kochany
Śniłaś mi się wiele razy
wiele razy widziałem przy mnie twoją postać
w oczach pozostał mi obraz
ty w szpitalnym łóżku
a w oczach - bezdenna rozpacz
Przed Wigilią cię na noszach przynieśli
sama ją nam szykowałaś
nie pozwoliłaś oddać jej nikomu
ostatni raz podzieliśmy się opłatkiem
ostatni – razem usiedliśmy przy stole
dziękuję ci za wieczór który nam dałaś
na noszach wynieśli cię rankiem
Nowina do dziś włosy burzy
posłaniec - dzwonił szpital
ten telefon do szpiku kości mrozi
Z ojcem pożegnaliśmy się z tobą na zawsze
poprosili by znieść cię do kostnicy
byłaś jak piórko lekka
wagę wraz z życiem zabrałaś ze sobą
zostało ciało ukochane
leżałaś na stole w kostnicy
ty drobna a on strasznie duży
Lech Kamiński
Wracam do chwil kiedy się stało
to co musiało być nieuniknione
dlaczego jednak zbyt wcześnie
dlaczego właśnie wtedy
Wchodziłem w dorosłe życie
słów twoich mądrych potrzebowałem
oparcia na samym starcie
odeszłaś – zabrałaś ze sobą słowa najważniejsze
wyznaczające drogę życia dalszego
Pamiętam twoje oczy smutne
poznałaś już wiele szpitali
troski pełne o mnie i siostrę
na zawsze zapamiętałem
Martwiłaś się o siostrę młodszą
na ojca liczyć nie było można
obiecałem nad nią opiekę
wybacz - słowa nie dotrzymałem
Odeszłaś
zabrałaś z sobą dom rodzinny
samotny wyruszyłem w życie
beż matki nie kochany
Śniłaś mi się wiele razy
wiele razy widziałem przy mnie twoją postać
w oczach pozostał mi obraz
ty w szpitalnym łóżku
a w oczach - bezdenna rozpacz
Przed Wigilią cię na noszach przynieśli
sama ją nam szykowałaś
nie pozwoliłaś oddać jej nikomu
ostatni raz podzieliśmy się opłatkiem
ostatni – razem usiedliśmy przy stole
dziękuję ci za wieczór który nam dałaś
na noszach wynieśli cię rankiem
Nowina do dziś włosy burzy
posłaniec - dzwonił szpital
ten telefon do szpiku kości mrozi
Z ojcem pożegnaliśmy się z tobą na zawsze
poprosili by znieść cię do kostnicy
byłaś jak piórko lekka
wagę wraz z życiem zabrałaś ze sobą
zostało ciało ukochane
leżałaś na stole w kostnicy
ty drobna a on strasznie duży
Lech Kamiński
Poruszający wiersz, pełen miłości, tęsknoty, żalu do losu. Postać matki w oczach dorosłego syna, wspominającego ostatnie z nią spotkanie...
OdpowiedzUsuń