Wiersze...

Wiersze...
Lech Kamiński

wtorek, 30 stycznia 2018

Mamo

Mamo...

Wracam do chwil kiedy się stało
to co było nieuchronne 
dlaczego jednak zbyt wcześnie
dlaczego właśnie wtedy

Wchodziłem w dorosłe życie 
twojej potrzebowałem rady 
mądrych słów i poparcia sercem
na samym starcie w dorosłe życie
młodzieńca nieopierzonego

Odeszłaś 
pożałowałaś słów ważnych
by wyznaczyć drogę 
życia dalszego

Pamiętam twoje oczy smutne
pełne troski o mnie i siostrę
na zawsze zapamiętałem

Martwiłaś się o młodszą siostrę
na ojca nie można było liczyć
obiecałem opiekę nad nią 
wybacz - nie mogłem dotrzymać

Odeszłaś
zabrałaś z sobą nasz dom rodzinny 
samotny wyruszyłem w życie 
beż ciebie i nie kochany

Śniłaś mi się wiele razy
wiele razy widziałem twoją postać
w oczach pozostał mi obraz
ty w szpitalnym łóżku
a w oczach - bezdenna rozpacz

Przynieśli cię przed wigilią na noszach 
jak zwykle szykowałaś kolację
nie oddałaś tej pracy nikomu
ostatni raz podzieliśmy się opłatkiem
i ostatni - usiedliśmy przy stole
dziękuję za wieczór który nam dałaś

Na noszach wynieśli cię rankiem
nowina do dziś włosy mi burzy 
posłaniec puka - dzwonił szpital
telefon - który do szpiku kości mrozi

Pożegnaliśmy cię z ojcem na zawsze
poprosili by znieść cię do kostnicy
znosiliśmy po schodach lekkie nosze 
waga wraz z życiem uleciała 
twoje ciało - przez nas ukochane

Z ojcem położyliśmy cię w kostnicy na stole 
w oczach na zawsze pozostał obraz
ty drobniutka a stół strasznie duży

Lech Kamiński 

3 komentarze:

MIŁO MI. DZIĘKI ZA WPIS.