Czyja wina
zapach twój do głowy uderza gorącem
odbiera rozum nieprzystojnie kusi
zgarnąłem jak len delikatne włosy
odkryję błyszczące gwiazdami oczy
i oddech - gorący pragnieniem
głodne ręce błądzą nieprzytomnie
po ciele wciąż nienasycone
chcą zapamiętać kształt twój drogi
już na zawsze
bezwolna w moich ramionach gorących
już nie bronisz pocałunków
jestem śmielszy w dążeniach
uciekł gdzieś rozum
pozostało nieposkromione pragnienie
las patrzył na nas zdziwiony
szumiały z zazdrości drzewa
pachniały kwiaty odurzały zapachem
pożądanie wygrało ubrania rozrzucone
gdy już się stało to co miało
staliśmy się we dwoje jednością
czyja to wina ze się stało
że zapach lasu odebrał rozum
pofrunęliśmy tam daleko
hen w obłoki na niebie
i wcale nie chcieliśmy wracać
od błękitu i miłości
Lech Kamiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
MIŁO MI. DZIĘKI ZA WPIS.