Dzień jak po siedemdziesiątce
za oknem świt mnie budzi promieniem słońca
nogi ciężkie trudno unieść ręce
poranne śniadanie i namiastka kawy
zwyczajnie niedzielne wstawanie
nogi ciężkie trudno unieść ręce
poranne śniadanie i namiastka kawy
zwyczajnie niedzielne wstawanie
komputer włączony krzyczy zgrzytem dysku
ekran pełen wiedzy
niechlujności wyrzutem
puka w niego wirtualny przyjaciel
za oknem obraz przeraża żelaznymi chmurami
zwykły dzień jak po siedemdziesiątce
dzieci daleko własnym życiem żyją
ja sam na sam z żoną ciągle taką samą
i młodą zawsze niezmiennie
chmura za oknem lunęła rzęsistym deszczem
otwieram notatnik by napisać wiersz
nic mądrego nie rodzi się w ociężałej głowie
przyjaciele zajęci swymi problemami
na dworze zakończyła się właśnie ulewa
nic mądrego nie rodzi się w ociężałej głowie
przyjaciele zajęci swymi problemami
na dworze zakończyła się właśnie ulewa
piszę w notatniku jakieś same bzdury
na ekranie wszędzie ambicjonalne wojny
przyjaciół witam szerokim uśmiechem
nowy dzień się zaczął z moim komputerem
na ekranie wszędzie ambicjonalne wojny
przyjaciół witam szerokim uśmiechem
nowy dzień się zaczął z moim komputerem
Lech Kamiński
Ten wiersz napisałem po sześćdziesiątce, od tego czasu nic się nie zmieniło!
Ten wiersz napisałem po sześćdziesiątce, od tego czasu nic się nie zmieniło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
MIŁO MI. DZIĘKI ZA WPIS.